Lednica Wojciecha '2005

Home     kai     Foto

           Kiedy o 12.30 stanąłem pod Rybą i zobaczyłem "jedynie" wycieczkę rowerzystów ciągnącą wzdłuż rozkopanych pól, trochę zwątpiłem. Po głowie snuła mi się wizja strony Lednica 2000 oraz Naszego Forum i nie odnajdywałem w pamięci bym zarejestrował newsy o odwołaniu Zjazdu Wojciechów. A jednak pod Rybą stałem sam i nijak to się miało do letniego czy jesiennego spędu. Ruszyłem do Domu Wiary ale i on z daleka wyglądał na opuszczony. Po drodze spotkałem Wojciecha z Poznania, budowniczego Ryby, zaproszonego przez ojca Jana na wojciechowe spotkanie. Trochę mnie to uspokoiło. Jednak dopiero ludzie w budynku, którzy potwierdzili, że Wojciechowie są mile oczekiwani rozwiali moje obawy. Z minimalnym opóźnieniem zaczęliśmy realizować to co było zaplanowane - obchody Święta Patrona Polski i Europy - Wojciecha, a także nasze imieniny. Uroczyście odczytaliśmy żywot świętego, często dziwiąc się jego zawiłościom i zaskakującym sytuacjom które opisywał. Tekst ten mieli przyjemność odczytać wszyscy Wojciechowie przybyli nad Lednicę, czyli dokładnie dziewięciu. Ojciec Jan Wojciech był dziesiątym imiennikiem naszego wielkiego patrona przybyłym na Świeto Wojciechowe pod Rybą. Niewielka ilość zebranych pozwoliła na to by spotkanie nabrało bardzo kameralnego i rodzinnego charakteru. Tym bardziej, że ojciec Jan zaskoczył nas wieloma prezentami. Między innymi była to zupa św. Wojciecha czyli żołnierska grochówka - bo przecież imię Wojciecha wywodzi się od wojów wodzenia. Także bardzo cenny upominek, książka o posłudze arcybiskupa H. Muszyńskiego z dedykacją ojca Jana. Przede wszystkim zaś jego pogoda ducha, która udzieliła się nam wszystkim. Szykując się do Mszy Św. wraz z ojcem "przyjmowaliśmy" pielgrzymów zajeżdżających pod Rybę, którzy także nie opuszczali Lednicy z pustymi rękoma i głowmi - po opowieściach ojca Jana otrzymywali pakiety "Gazety Lednickiej" z zadaniem kolportażu na swoim terenie. Zanotowałem grupę z Rzeszowa i okolic oraz z Poznania. Po tych małych "dezorganizacjach" udało sie nam rozpocząć Mszę Św. a ponieważ jak zwykle słowo ojca głęboko w nas trafiało, to przeczytajcie i Wy - oto te słowa:

                      Przede wszystkim chciałbym podziękować za to, że jesteście. Rzeczy wielkie i trudne rodzą się właśnie tak. Jest to pierwsze nasze spotkanie Wojciechów i dlatego bardzo dziękuję wszystkim za przybycie. Trochę nie oczekiwałem też tłumów i bardzo się cieszę, że możemy powiedzieć, że byłoby świetnie abyśmy tutaj zawiązali coś, nie wiem co byłoby zaczynem Ruch Wojciechowego. Coś co by się stało...

...Chciałbym abyśmy odkryli na nowo imię Wojciech i żebyśmy w tym imieniu, w tej osobie odnaleźli potencjał na jutro. Jeżeli ten facet był człowiekiem wykształconym, jeżeli to był człowiek wizji i marzył o Europie Chrystusa bez granic. Jeżeli on bratał się z papieżem i cesarzem, i mógł zażywać splendorów a poszedł w męczeństwo dla Chrystusa z którym chciał się utożsamić to znaczy że wiedział o co chodzi. Wzorem starożytnych, którzy szukali męczeństwa dla Chrystusa by umrzeć tak jak Chrystus. Z punktu widzenia pewnej ekonomiki przegrał. Tuz po śmierci, po zjeździe gnieźnieńskim jak wiemy, metropolia gnieźnieńsko-poznańska staje na nogi, uzyskuje samodzielność, to jest bardzo ważne, a przez całe wieki Wojciech opiekował się naszą ojczyzną. Do czasu przede wszystkim kiedy Polacy spostrzegli że to jest nie nasz, tylko z importu i trzeba się zająć, zatroszczyć o swojego człowieka w niebie i wtedy wylansowali Stanisława. Nie mniej jednak, ten fundament jest, warto na nim budować. Idea jest mocna. Człowiek, który pracował głową i sercem, człowiek wiary i dlatego myślę, że zaczyn wojciechowy powinien przynieść duże owoce. Gdyby się udało abyśmy jako Wojciechy się zrzeszyli się jakoś bardziej, niekoniecznie na papierze, żebyśmy mogli na siebie liczyć, żebyśmy z tego imienia wyciągali wnioski, jakieś konsekwencje w kierunku świętości osobistej. To co on ma, Wojciech - świętość osobistą. Był mnichem, dążył do świętości osobistej, do osobistego kontaktu z Chrystusem. Modlitwa, kontemplacja, być razem. Są tu przede wszystkim lidzie dorośli, więc wiedzą że gdy się kogoś kocha chce się być z drugim człowiekiem, czeka się na drugiego człowieka. On spełniał się w byciu z Chrystusem. Świętość osobista to jest raz, druga sprawa miłość bliźniego. Miłość bliźniego - dać Chrystusa bliźnim. Jaką on pałał chęcią dania Chrystusa bliźnim. Najpierw w Pradze, trzy sprawy. Nie było celibatu, kler był żonaty. Wchodzi idea celibatu powoli, oderwij chłopa od baby choćby był księdzem. Wielożeństwo, czy tamci chłopi nie mieli po kilka żon, to się też nie chcieli godzić na to żeby mieć jedną. Handel ludźmi z żydami. Wiemy z naszej pielgrzymki, że Praga była punktem przeładunkowym, że żyła z handlu niewolnikami. Sprzedawano chrześcijan żydom do Konstantynopola i Hiszpanii. Trzy rzeczy na które on zareagował, a że był człowiekiem radykalnym więc po prostu nie wytrzymał. Ostro szedł, tak to tak, do widzenia, won. Był człowiekiem radykalnym i boso wchodził do Pragi, co zapamiętali ludzie i do dnia dzisiejszego powtarzają, że kto chce być biskupem w Pradze, ten musi tam boso wchodzić, pokornie. Myślę, że to jest wymiar społeczny św. Wojciecha, który tu się realizuje. Chcemy dać Chrystusa wszystkim młodym ludziom. Mnie to pożera po prostu. Mnie to spala. Jak zrobić, żeby wszyscy młodzi ludzie dostali Chrystusa. Jak to zrobić ? Myślę, że na pewno radykalnie się tak nie da ale jednocześnie nie możemy ściemniać. Dać Chrystusa młodym ludziom, to jest to co bardzo chcemy. Następnie wizja Europy bez granic, zbudowanej na Chrystusie. Równocześnie, proszę popatrzeć, respekt dla kobiety. On się przejawia w tym, że duchowni mają kochać w celibacie ołtarz czyli Chrystusa. Mężczyźni jedną mieć żonę, następnie nie handlować ludźmi bo ludzie są własnością Boga....

....To są wymiary z których możemy korzystać - świętość osobista, świętość społeczna, preferencja równouprawnienia, szacunku dla kobiet i opcja na rzecz człowieka, przeciwko niewolnictwu.

          Wszystkim Wojciechom składam najlepsze życzenia, bardzo dziękuję żeście przyjechali tutaj żeby tworzyć jakiś zaczyn, początek i nie możemy się zrażać. Ja roraty zaczynałem z paroma osobami. Trzeba z tego imienia wyciągnąć maximum. Całą misję, powołanie życiowe i dużą przyszłość. Jest to imię do tego się nadające, właśnie Wojciech to jest wizjoner. To nie jest jakaś kutwa, to nie jest ktoś kto się zrealizował kopiąc jeden dołek tylko jest to ktoś kto miał wizję, której starczy dla nas wszystkich, możemy się podzielić...

...Najlepsze życzenia słuchajcie, żeby ten patron nas prowadził, prowadził nas do wielkości chrystusowej, gdzie nie liczymy własnego poświęcenia, człowiek musi być pełen poświęcenia...


        Tyle słowo ojca Jana, skierowane do nas podczas uroczystej Mszy Św w imieniny Wojciecha. Po nabożeństwie, przed wyruszeniem w drogę powrotną przybyli na uroczystość Wojciechowie zrobili sobie wspólne zdjęcie oraz pobrali matreiały dla dalszego siewu lednickiego przesłania. To i inne foty do obejrzenia tutaj. Tyle mojego chaotycznego sprawozdania, zaawierającego ułamek tego co się działo tego pięknego dnia nad Lednicą. Wiemy już, że za rok nie będzie inaczej... także idźcie w ślady św. Wojciecha.

Home    kai     Foto